W tym tygodniu kończę 27 lat, a dokładniej w Mikołajki (tak!, byłam prezentem :)). Powoli czuję, że łapie mnie jakiś "starczy" dołek z tego powodu, ale wydaje mi się to dobrym pomysłem, żeby coś z tej okazji zmienić w swoim życiu - stąd ten blog.
Mój tata zawsze powtarzał, że umiem zrobić coś z niczego. Zresztą byłam taką lekko artystyczną duszą, nadal jestem, a przynajmniej mam takie wrażenie. Studiowałam Architekturę na Politechnice Śląskiej, no ale cóż studia się skończyły, a konkurencja na rynku bardzo duża i tak zaczęłam zajmować się wnętrzami :).
Dla zainteresowanych tą kwestią wcisnę swoje portfolio, a co wolno mi w końcu to mój blog :)
Jakby nie było moje wykształcenie zasadniczo nie ma nic wspólnego z tym co się będzie działo w tym miejscu. No może poza poczuciem pewnej estetyki :)
Odkąd pamiętam szyłam, początkowo ubranka dla lalek zszywane ręcznie ze skarpetek, później zaczęłam zaprzyjaźniać się ze starym Łucznikiem mamy i kombinowałam jakieś cuda dla siebie.
Ostatnio postanowiłam wrócić do szycia, a to wszystko za sprawą Adasia mojego chłopaka - zasadniczo to nawet narzeczonego, który kupił mi moją własną cudowną maszynę. I się zaczęło...
W ramach podziękowania jako pierwszą rzecz chciałam uszyć mu etui na telefon, bo akurat zmieniał na nowy. Zasadniczo był to dobry pomysł, do czasu wymyślania idei jak to wspomniane etui ma wyglądać i zaczęła się walka dwóch architektów w przebijaniu swoich koncepcji.
Początkowo miał być miś, później kot, skończyło się na bliżej nieokreślonym gadowo - smokowym zwierzaczku. I tak wyszedł potworek łudząco podobny do mnie :)
Oczywiście zafascynowana szyciem na nowej maszynie nie przemyślałam wszystkich faktów i za późno przypomniałam sobie o zapięciu. Stąd uroczy potworek posiada jakże uroczy aparat na zębach :)